| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
Pocałunek może wszystko | |
| | malaseksi | 19.02.2015 22:48:34 | Grupa: Użytkownik
Posty: 7 # Od: 2015-2-19
| Opowiadanie z bloga - http://mysli-bez-cenzury.blog.pl/ - wszelkie prawa należą do autorki bloga, ja wklejam opowiadanie bo bardzo mi przypadło do gustu, może wam też. Swoją drogą sama bardzo częśto używam tej perswazji pocałunkowej i ustnej generalnie do wymuszenia jakiś tam spraw na moim m. A teraz miłego czytania
To najbardziej pracowity tydzień, właściwie odkąd pamiętam. Nasz „rozdzwoniony” departament przypomina bardziej studio popularnej telegry, biorąc pod uwagę liczbę odzywających się telefonów, a zliczając ilość odwiedzających nas interesantów – kolekturę lotto podczas kumulacji. O jakichkolwiek przejawach lenistwa zwyczajnie nie może być mowy. Od kilku dni nie odwiedziłam firmowego bufetu, a moim jedynym źródłem energii stała się poranna kawa na wynos w rozmiarze XXL, zakupiona w pobliskim lokalu. Dziś rano, przeglądając się w łazienkowym lustrze zrozumiałam, że powoli zaczynam przeistaczać się w korporacyjnego zombie, który poza monitorem służbowego komputera widzi jedynie drogę do własnej sypialni. Podkrążone oczy, szara cera i zaciśnięte usta, wykrzywione w pesymistyczną podkówkę to zdecydowani wrogowie kobiecej urody i wdzięku. Nawet malinowa szminka i nieco krótsza niż zazwyczaj spódniczka tylko nieznacznie podniosły moje zszargane pracą poczucie kobiecości.
W drodze do biura, którą jak zwykle pokonywałam w miejskim autobusie, zagubiony w czeluściach telefon poinformował mnie o otrzymanej wiadomości SMS. Mając na względzie fakt, że od momentu przekroczenia progu biura nie znajdę nawet sekundy na jego odczytanie, odszukałam w torebce swój smartfon i zagłębiłam się w lekturze wiadomości: „Nie uwierzysz! No nie uwierzysz! Dostałam te bilety na wieczorny spektakl w teatrze i to po promocyjnej cenie. Błagam, urwij się wcześniej z pracy i bądź gotowa na 17. Taka okazja więcej się nie powtórzy!” Co za zrządzenie losu! Właśnie teraz, gdy najbardziej wskazane byłoby wyrobienie kilkumiesięcznego limitu nadgodzin, moja przyjaciółka prosi mnie o zwolnienie się z pracy… Nie mogłam jej jednak odmówić, a tym bardziej sobie. O tym wspólnym wyjściu marzyłyśmy od dawna.
W biurze panował spodziewany zamęt i gonitwa pomiędzy kolejnymi deadline’ami. I pośród tego zgiełku sunęłam w stronę gabinetu szefa, nie spodziewając się przecież zbytnio miłego przyjęcia. Miałam prawdziwe szczęście, że właśnie zakończył rozmowę ze swoją ukochaną mamusią i w związku z poprawionym humorem nie pożarł mnie żywcem na wstępie. „Słucham Cię, w czym mogę pomóc.” – zapytał rzeczowym tonem. „Panie dyrektorze, chciałam prosić o możliwość zwolnienia się wcześniej z pracy gdyż…” – wybąkałam nieśmiało, przerywając swoją wypowiedź w momencie, gdy szef zakrztusił się swoją niskotłuszczową, sojową latte. „Mam nadzieję, że to jakiś żart z Twojej strony.” – wyszeptał wreszcie, posyłając mi spojrzenie pełne zgrozy. „Przecież widzisz, jaki mamy tu Sajgon. Normalnie nie miałbym nic przeciwko temu, ale dziś jesteś mi wyjątkowo potrzebna. Te raporty, które zostawiłem Ci na biurku, po prostu muszą przejść przez Twoje ręce, bo inaczej opóźnią się wszystkie inwestycje. Przecież sama wiesz, ile tego jest.” „Rozumiem, tak tylko zapytałam…” – rzuciłam zrezygnowana, spuszczając głowę w dół, na wzór właśnie skarconego psa.
Widząc moją wyraźną rozpacz sytuacyjną złagodniał nieco, podsuwając mi pewien pomysł.
„Właściwie, jeśli bardzo Ci na tym zależy, jest jedno wyjście. Część Twojej pracy może przejąć Marcin z wydziału piętro wyżej. Jeśli jakoś uda Ci się go przekonać do wzięcia nadgodzin, możesz wyjść, kiedy tylko masz ochotę.”
Opuszczałam gabinet szefa pełna nadziei, jednak i ona szybko przygasła. Zdałam sobie sprawę o którym z „Marcinów” właśnie była mowa. Ten znajdujący się na wyższym poziomie, jest absolutnym bawidamkiem. Zawsze elegancki, szarmancki i pewny siebie wielbiciel wystawnego stylu życia i drogich samochodów przyciągał dziewczyny niczym magnes. Niegdyś nawiązał się między nami niewinny flirt, który zaowocował nawet kilkoma rewelacyjnymi randkami. Nigdy jednak nie skończyły się one przysłowiowym śniadaniem, bowiem liczyłam na coś więcej poza przyjacielskim seksem. Niestety Marcin długo nie wytrzymał bez fizycznych igraszek i bardzo szybko zrezygnował z moich „usług towarzyskich”. Ten niewzruszony amator erotycznych podbojów zaprosił do swojego łóżka chyba połowę z zatrudnionych kobiet poniżej 40 roku życia, wliczając w to mężatki, wzorowe żony i panny. Bardzo szybko awansował, przenosząc się na wyższe szczeble w hierarchii tego biznesu, toteż jego przeprowadzka do innego departamentu ułatwiła mi zabliźnienie się rany w sercu. Długo wahałam się nad konfrontacją z byłym/niedoszłym kochankiem, jednak ostatecznie postanowiłam spróbować.
Prosto z windy skierowałam się do jego „modnego” gabinetu, w którym (jak donoszą plotki) zawsze przesiadują długonogie asystentki i stażystki. Tak było i tym razem – gdy otworzyłam drzwi moim oczom ukazał się jeszcze przystojniejszy, wypielęgnowany Marcin w towarzystwie nie grzeszącej powściągliwością blondynki, która chichocząc niczym mała dziewczynka, zapinała pospiesznie guziki swojej koszuli.
„Marcin, mam do Ciebie ogromną prośbę.” – powiedziałam zdecydowanym tonem, rzucając na jego biurko stertę papierów. „Skarbie, zostaw nas samych.” – niedbale rzucił w stronę swojej „maskotki”, która prezentując jednoczesne zdumienie i oburzenie w pośpiechu opuściła lokal. „O co chodzi?” „Widzisz, muszę dziś wcześniej wyjść z pracy, a sama nie poradzę sobie z tym wszystkim. Tylko ty masz stosowną wiedzę, że móc wykonać za mnie cześć obowiązków. Wiedz, że nie prosiłabym Ciebie o taką przysługę, gdyby nie była to dla mnie sprawa życia i śmierci.”
Moja bezpośredniość wyraźnie go zaskoczyła.
„I uważasz, że nie mam nic lepszego do roboty, ponad lustrowanie idiotycznych kserokopii umów? Nic z tego, Słonko. Jestem umówiony.” – odpowiedział po chwili, prezentując na swojej twarzy cyniczny uśmieszek. Nie omieszkał przy tym pogładzić lubieżnie mojego policzka i „przypadkiem” pogładzić po pupie. Miałam zwyczajnie dość jego prostackich zalotów, którymi raczył każdą przedstawicielkę płci pięknej. I wtedy w mojej głowie zrodził się niecodzienny plan. Postanowiłam pokonać go jego własną bronią. Tak więc powoli rozpinałam swoją koszulę guziczek po guziczku, a jego usta otwierały się coraz szerzej… „Co robisz?” – wyszeptał wpatrzony w moje kształtne piersi. „Zupełnie nic…” – odparłam, układając jego dłoń na moim ciepłym dekolcie. Powoli zbliżyłam się do jego ust i wilgotnym języczkiem przesunęłam po drżących, męskich wargach. Jego oddech znacznie przyspieszył, a i rozporek stał się nieco bardziej „wydatny”. Zazwyczaj uszczypliwy i wygadany – teraz nie mógł wydobyć z siebie nawet najmniejszego pomruku. Tak więc wplatając palce między jego starannie wymodelowaną fryzurę, obdarzyłam go namiętnym pocałunkiem, rodem z najlepszych francuskich romansów. Nasze języki splatały się ze sobą w cudownym, łagodnym rytmie, który wyznaczały zsynchronizowane uderzenia serc. Wciąż nie odrywając ode mnie ust, szczelnie objął mnie swoimi silnymi ramionami i przyciągnął w swoją stronę. I choć zupełnie tego nie planowałam, moja dłoń powędrowała w dół, by delikatnie zacisnąć się na jego oszalałej z podniecenia męskości. A i on nie pozostawał mi dłużny. Smakowaliśmy siebie tak przez kilka minut, choć dla mnie trwało to całą wieczność. Na chwilę tylko oderwałam się od Marcina i szepnęłam do jego ucha:
„To jak będzie z tą przyjacielską pomocą? Mogę liczyć na wsparcie z Twojej strony.”
Nie mogąc ukryć narastającej euforii wymruczał w okolicach mojej szyi:
„Oczywiście, mój Skarbie, oczywiście…” A potem ponownie przyssał się do moich rozpalonych, pełnych słodyczy warg.
Jak to mówią – „kto nie ryzykuje, ten nie ma”. Okazuje się, że namiętne pocałunki, mają w sobie jednak niezwykłą moc. I wielki dar przekonywania.
~Fantazyjna | | | Robo |
| | | malaseksi | 14.03.2015 21:47:36 | Grupa: Użytkownik
Posty: 7 # Od: 2015-2-19
| Wkleja nowy tekst bo dostałam sygnały, że się podoba tekst z bloga http://mysli-bez-cenzury.blog.pl/ dzisiaj z fotkami pierwszy raz (?)
Aktywność fizyczna jest bardzo ważnym aspektem mojego życia, od kiedy stałam się szczęśliwą posiadaczką firmowego karnetu. Regularne ćwiczenia, choć początkowo przysporzyły mi nieco bolesnych zakwasów, ostatecznie przyniosły swój zamierzony efekt w postaci nienagannie wyrzeźbionych ud, płaskiego brzuszka i seksownego wcięcia w talii. Im bliżej wiosny, tym intensywniejszy i bardziej złożony staje się mój trening, a mimo to wciąż nie jestem zadowolona ze stanu swoich pośladków. Swoimi zastrzeżeniami pewnego dnia podzieliłam się z jedną z ćwiczących obok mnie dziewczyn.
„Wybierz się na pole dance w naszym klubie.” – doradziła mi z uśmiechem. „Zdaję sobie sprawę, że taniec na rurze może kojarzyć się w dość jednoznaczny sposób, jednak w dzisiejszych czasach znacznie bliżej mu do kategorii sportowej… albo przynajmniej zajęć rekreacyjnych. Uwierz mi, że nic nie ukształtuje twojej pupy lepiej!”
Nie ukrywam, że jej propozycja zaciekawiła mnie znacząco. Nigdy nie próbowałam tej formy ćwiczeń, a przecież nic nie stało na przeszkodzie, aby i na tym „polu” spróbować swoich sił
Zgodnie grafikiem przekazanym mi przez Kasię, kolejnego wieczora wybrałam się do klubu fitness. Pech chciał, że autobus spóźnił się, więc pod salę dotarłam niemal 15 minut po 21:00. Szybko przebrałam się w króciutkie szorty i obcisły biustonosz sportowy, a potem w tempie młodej gazeli pobiegłam w stronę sali nr 4. Zamykając za sobą drzwi nieskładnie tłumaczyłam się ze spóźnienia, lecz gdy tylko odwróciłam się, moim oczom ukazał się zdumiewający widok. Strefa pole dance była zupełnie pusta – bez trenerki i potencjalnych tancerek wydawała i ciemna i smutna. I już miałam udać się do wyjścia, gdy nagle w rogu sali zauważyłam mężczyznę w koszulce instruktora, który z pełnym zaangażowaniem poprawiał coś przy oświetleniu nad lustrami. Zatrzymałam się na chwilę, obserwując jego zniewalające bicepsy, ciasno otulone rękawkami czarnej koszulki. Wreszcie zauważył moje odbicie w lustrze i serdecznym tonem głosu zapytał:„Mogę Ci jakoś pomóc?” „Zdaje się, że pomyliłam sale. Szukam zajęć z pole dance.” „Nie, nie! Sala jest ok. Po prostu dziś zajęcia są odwołane. Nie wiedziałaś?” – zapytał, zbliżając się w moją stronę. Z bliska był jeszcze bardziej zniewalający, pachnący drzewem aloesowym i korą cynamonowca. Jeden z moich ulubionych męskich zapachów… „Niestety. To miałby być moje pierwsze zajęcia, a dopiero wczoraj dowiedziałam się o nich.” – przyznałam szerze. „Wiec jeszcze nigdy nie miałaś styczności z tą formą ćwiczeń?” – zagadnął kokieteryjnie, zbliżając się do mnie na całkiem nieprzyzwoitą odległość. „N..n..nie…” – wyjąkałam nieśmiało. „Spróbuj. Masz całą salę do dyspozycji. Czasem podpatruję zajęcia swojej koleżanki instruktorki… więc mogę pokazać Ci parę trików. Jeśli nie masz nic przeciwko, oczywiście.” – wyszeptał wprost do mojego ucha, przeczesując palcami zmierzwione włosy. Napięcie, które natychmiast pojawiło się między nami, wprost sparaliżowało moje ciało… Ale nie tylko dlatego nie mogłam i nie chciałam mu odmówić. Zdaje się, że oboje nabraliśmy ochoty na nieco bardziej odważy wymiar ćwiczeń.
„Spójrz. Opierasz się rękami i unosisz… o tak!” – z zadowoleniem obserwował moje mniej lub bardziej udane próby naśladowania tancerek go-go. I choć robiłam to po raz pierwszy, czułam się tak, jak gdybym na srebrzystej, chłodnej rurze spędziła całe lata swojej młodości. Odwagi zdecydowanie dodawała mi doskonała publiczność w osobie seksownego, młodego trenera, który nawet nie starał się ukryć widocznych przejawów „rosnącego” zainteresowania moją osobą. Z minuty na minutę mój taniec stawał się coraz bardziej śmiały i wyuzdany, a narastające we mnie podniecenie podpowiadało mi kolejne elementy sensualnego układu. W prawdzie wciąż istniało ryzyko, że ktoś nakryje nas na tej niepoprawnej zabawie, ale ów drobny szczegół tylko karmił mnie coraz to większymi dawkami adrenaliny. Powoli i delikatnie zsunęłam z siebie króciutki top, ukazując swojemu widzowi kształtne i ponętne piersi, namiętnie wcielając się w rolę ekskluzywnej tancerki podczas prywatnego pokazu. Ośmielony bezpośrednim zaproszeniem do zabawy, wreszcie podszedł bliżej. W rytmie sensualnej muzyki, zachłannie całował moje sutki, usta i pępek, wędrując ciepłym języczkiem w coraz bardziej intymne sfery mojego rozgrzanego ciała. Zwinnym ruchem wsunął swoją pewną dłoń pod elastyczny materiał szortów i zacisnął ją na nagim pośladku.
„Byłaś wspaniała, wiesz? Zaraz pokażę Ci, jak bardzo podobasz mi się w nowej roli.”
To mówiąc, szybko pozbawił mnie resztek garderoby, nie przerywając tej wspaniałej gry pocałunków i drobnych pieszczot. I kiedy on mocował się ze swoim rozporkiem, złapałam się mocno metalowej rury, seksownie wypinając pośladki w jego stronę. Bez słowa przyjął moje zaproszenie i powoli zagłębił się wewnątrz mojej wilgotnej i ciepłej szczelinki. Układając obie dłonie na moich biodrach, jeszcze mocniej przycisnął się do mojego ciała, jak gdyby pragnął poczuć mnie jeszcze głębiej, jeszcze intensywniej. Przez drżące uda natychmiast przelała się fala niekończącej się rozkoszy, której oboje nie byliśmy w stanie znieść. Ogarnęła nas nastoletnia euforia, a cała sala wypełniła się naszymi przyspieszonymi oddechami, seksownymi pomrukami i wyrywającymi się z gardeł okrzykami przyjemności. Był tak skrupulatny i uważny w swoich pieszczotach! Nie tylko posiadał moje ciało we władanie, ale i otulał je doskonałym masażem, ciepłym dotykiem, słodkimi pocałunkami. Z każdą sekundą nasze szaleńcze tempo stawało się coraz szybsze, gdy oboje zatracaliśmy się w absolutnie doskonałym, erotycznym tańcu naszych ciał. Perfekcyjnym, gorącym, wyuzdanym. Po prostu – naszym. „Więc jak? Przyjdziesz?” – z głębokiego zamyślenia wyrwał mnie głos koleżanki. Natychmiast zdałam sobie sprawę, że od dłuższego czasu po prostu wpatruję się w ciemniejącą dal za oknem. „Jasne! Jutro o 21:00?” „Nie jestem pewna, bo nasza instruktorka ostatnio chorowała. Zadzwoń po południu i dowiedz się.”
Oczywiście, że wcześniej się upewnię. Nie miałabym najmniejszego powodu, by przyjeżdżać tu, gdy nie ma zajęć… nieprawdaż? | | | malaseksi | 19.04.2015 23:13:45 | Grupa: Użytkownik
Posty: 7 # Od: 2015-2-19
| nowe opowiadanie z bloga http://mysli-bez-cenzury.blog.pl/ są i fotki :3
„Czyż nie jest śliczny?” „Tak! Jest cudowny! Taki malutki i słodki jak cukierek!” „Jakie nosi imię?” „Miki” „Och! Zazdroszczę Ci, że go znalazłaś.” – oto jak koleżanki z pracy przyjęły wiadomość o moim nowym nabytku. Właściwie całe biuro żyło dziś akcją ratunkową w moim wykonaniu, chwaląc mnie za odwagę i chęć niesienia pomocy bezbronnym istotkom. Ze względów oczywistych pominęłam tę bardziej istotną dla mnie część wydarzeń, ale i bez kontekstu erotycznego cała historia zyskiwała na rozgłosie. Po pracy, jeszcze przed głównym wyjściem zagadnął mnie szef. Elegancki, szarmancki, z każdym dniem coraz przystojniejszy. „Słyszałem, że przygarnęłaś małego Yorka. Nie wiedziałem, że lubisz zwierzęta.” „Jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz…” – szepnęłam zalotnie w jego stronę. Zauważając jego skrępowaną minę, dodałam małe wyjaśnienie: „Zawsze kochałam psy. Myślałam nawet o kupnie szczeniaczka jakiś czas temu i szukałam odpowiedniego dla siebie. Widać, że sytuacja się odwróciła i to on mnie znalazł.”
Szef uśmiechnął się pod nosem, otwierając mi drzwi. Kątem oka dostrzegłam, jak wodzi wzrokiem po mojej pupie. „Może podwiozę Cię do domu? Będę jechał w tamtym kierunku, więc jeśli masz ochotę…” – zaproponował nieśmiało. „Jasne! Dziękuję. Zawsze to lepsza alternatywa od podróży zatłoczonym autobusem miejskim.” – odparłam zadowolona. „Cóż, chyba czas pomyśleć o samochodzie służbowym dla Ciebie. Myślę, że zasługujesz nie tylko na awans, ale i wiele większych udogodnień…” – wyszeptał tuż obok mnie, otwierając mi drzwi do swojego Porsche. – „Jesteś mi bardzo potrzebna.”
Szok i niedowierzanie. Czyż może zdarzyć się coś lepszego od takiej pochwały i zapowiedzi awansu? A jednak – może. Podjeżdżając na parking nieopodal mojego mieszkania, drogę gwałtownie zajechał nam czerwony mustang, którego właściciela zdążyłam już poznać. Serce zabiło mi jak oszalałe. Oby tylko nie doszło do starcia między nimi. Niestety… „Pan wybaczy – krzyknął przez odsuniętą szybę do właśnie wysiadającego Bartka – ale właśnie bezczelnie zablokował mi Pan wyjazd tej strony. To zupełny brak kultury.”
Zmroziło mi krew w żyłach. „Ależ absolutnie. Mam prawo tutaj stać. To miejsce parkingowe jak każde inne. Nich Pan nie będzie takim frustratem.” – odparł drwiąco Bartek. I wtedy zauważył mnie, siedzącą w samochodzie szefa. Nie wyglądał na zadowolonego, jednak zachował resztki przyzwoitości i nie zdradził faktu istnienia między nami jakiejkolwiek zażyłości. Podziękowałam szefowi za podwiezienie, a ten odjechał z parkingu z piskiem opon. Musiał być koszmarnie wściekły. Jestem jednak prawie pewna, że widział, jak Bartek pocałował mnie na powitanie i szybko zaciągnął w stronę mieszkania. Jaka była prawda, nie dowiem się pewnie nigdy. Chociaż… „Kto to był? Ten facet, który podrzucił Cię z pracy?” – zagadnął mnie, gdy leżąc wygodnie z drzemiącym pomiędzy nami Mikim popijaliśmy wspaniałe różowe wino. „To mój szef. Ale nie musisz być o niego zazdrosny. Nic mnie z nim nie łączy.” – dodałam na wszelki wypadek.
Uśmiechnął się łagodnie, przeczesując palcami moje włosy. „Jestem zaskoczona, że jeszcze dziś przyjechałeś. Nie myślałam, że zobaczę Cię tak szybko.” – przyznałam po dłuższej chwili milczenia. „Przecież obiecałem… Obiecałem, że to nie będzie koniec.” „Więc to tylko początek.” „Mam nadzieję. Ale najwięcej zależy od Ciebie…”
Teraz to ja spuściłam oczy po sobie, czując obezwładniające mnie zawstydzenie. Wtedy Bartek uniósł mój podbródek i ponownie spojrzał na mnie tak głęboko, że jego wzrok dotarł we mnie tam, gdzie byłam już naprawdę wilgotna. „Nie potrafię tego powstrzymać, co dzieje się w mojej głowie. Cały czas myślę o Twoim ciele i nadal mam ochotę… „Gdzie jest Miki?” – nagle zdałam sobie sprawę z nieobecności mojego pupila – „Miki!”
Wtedy spod łóżka wybiegł zadowolony piesek, trzymający w pyszczku małe plastikowe opakowanie. Aż zastygłam w bezruchu widząc, jak Bartek spogląda na pudełko, a potem na mnie, z coraz to większym niedowierzaniem… Elastyczny wibrator analny. Jeszcze nie odpakowany. Co za historia… „Hej, Mała! Nie wiedziałem, że lubisz takie zabaweczki!” – zaśmiał się serdecznie. „Ja … tylko… to znaczy…” – jąkałam się czerwona jak dorodne jabłuszko w sadzie. „Skarbie! Nie musisz mi się tłumaczyć. Ale to miłe z Twojej strony, że zostawiłaś testowanie tego cudeńka właśnie dla mnie…”
I nim zdążyłam wytłumaczyć swoje pozorne zamiłowanie do zabawkowych dewiacji, Bartek z rozbawieniem wydobył jego zawartość, a potem wyciągnął kieliszek z mojej dłoni i odłożył do na bok. Ponownie przyciągnął mnie do siebie, a że byliśmy już w samej bieliźnie, to nie trudno było zauważyć jego potężną erekcję pod bokserkami. „No dalej, wiesz co robić…”
Oczywiście, byłam w pełni świadoma, czego potrzeba przystojniakowi takiemu jak on. Zsunęłam więc tylko elastyczną bieliznę i uwolniłam jego męskość z okowów materiału. Wyczuwając bliską obecność kobiecych ust, zdawało się, że urósł jeszcze bardziej. Zapominając już o ówczesnej kompromitacji, zajęłam się pieszczotami jego najbardziej wrażliwych okolic. Początkowo tylko muskałam ustami sam delikatny czubek, aby potem wprowadzić go głęboko i wąsko, aż po same migdałki, łagodnie ssąc i obejmując językiem. Klęcząc przede mną na łóżku, wyciągnął dłonie przed siebie i powoli odchylił sznureczek moich stringów, masując pełen owal pośladków. Jego palce bardzo szybko zawędrowały wtedy w okolice mojej drugiej szczelinki. Nie przejęłam się tym i z pasją kontynuowałam oralne pieszczoty mojego kochanka. Nagle coś wilgotnego i chłodnego wsunęło się między moje pośladki! Nim zdążyłam jednak zaprotestować, obezwładniły mnie absolutnie doskonałe wibracje, które tylko wzmogły mój apetyt na więcej. Podwójna rozkosz? Czemu nie… Wygięłam się jak kotka, mrucząco zachęcając partnera do odkrycia tajników wolnej i bardzo już spragnionej dziurki. Nie musiałam czekać zbyt długo. Wystarczyło kilka chwil, aby zaatakował mnie od tyłu i nacierając z pełnym impetem wypełnił mnie aż po brzegi. Fala rozkoszy przelała się przez nasze ciała, odbierając nam dar trzeźwego myślenia. Teraz liczyła się dla nas tylko ta chwila i ten moment, gdy on, tak łagodnie i spokojnie przesuwał się w moim ciele, odczuwając także wibracje, którymi rozmyślny gadżet raczył wnętrze mojej drugiej szczelinki. Bartek jeszcze w połowie się nie rozgrzał, kiedy ja szczytowałam po raz pierwszy, krzycząc i wijąc się pod ciężarem jego ciała. Nie zamierzał ustąpić nawet na sekundę, pragnąc czerpać ze mnie każdą intensywną impulsację pobudzonych przez orgazm mięśni. Kolejna dawka rozkoszy znów narastała w szaleńczym tempie, nie pozwalając mi oddychać i krzyczeć. Jedynie pojedyncze półsłówka mogły wydobywać się z mojego gardła. Bartek oddychał coraz szybciej i szybciej, a ułożonymi na biodrach dłońmi przyciągał mnie co raz szybciej ku sobie. Od czasu do czasu badał palcami moje sterczące sutki lub też przesuwał się niżej, drażniąc opuszkami chętną do zabawy łechtaczkę. Kolejny orgazm wstrząsnął moim ciałem, nad którym praktycznie nie miałam już władzy. Opadłam bezładnie na miękką pościel, pozwalając mu w pośpiechu opuścić moje ciało. Prawą ręką odsłonił moje długie włosy i natychmiast sam dostąpił niebagatelnej ekstazy. Nektar jego rozkoszy obficie zrosił moje pośladki, plecy i uda, spływając perlistymi kropelkami po napiętej skórze, wprost na śnieżnobiałe prześcieradło.
Tej całej scenie przyglądał się Miki, przechylając swoją mądrą główkę na bok. Nie przeszkadzał, nie podchodził, pozwalając nam nacieszyć się w pełni swoją obecnością. Zupełnie jak gdyby cieszył się z takiego obrotu sprawy… Mądry piesek.
~Fantazyjna
| | | martusiaczek | 08.07.2016 23:05:58 | Grupa: Użytkownik
Posty: 4 # Od: 2016-7-7
| Zapraszam do nowego sklepu online www.sexish.pl. Mój dobry znajomy otworzył i ma bardzo fajne ceny dzięki odpowieniej współpracy z hurtowniami polecam |
| Strona: 1 / 1 strony: [1] |
<< Pierwsza | < Poprzednia | Następna > | Ostatnia >> |
Aby pisac na forum musisz sie zalogować !!! |
|